Kolejną godzinę spędziłam na rozpaczaniu do słuchawki, mojemu mężowi. Nagle ni z tego ni z owego, podchodzi do mnie pielęgniarka z wózeczkiem. Zdziwiona spytałam, czy to moje dziecko... przecież leżał w inkubatorze.
Otóż Pani doktor stwierdziła,że skoro tak walczę, to może lepiej się ustabilizuje jak się pokangurujemy.
Nie wiecie jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam, że moje dziecko ma normalną twarz. Tak spodziewałam się,że ma też rozszczep wargi. W dniu porodu nie wiedziałam nic o rozszczepach, bo na badaniach prenatalnych, nikt nic nieprawidłowego, prócz małego wielowodzia, nie dostrzegł.
Od personelu szpitalnego oprócz tego,że "są specjalne butelki", nie uzyskałam żadnych informacji.
Otóż Pani doktor stwierdziła,że skoro tak walczę, to może lepiej się ustabilizuje jak się pokangurujemy.
Nie wiecie jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam, że moje dziecko ma normalną twarz. Tak spodziewałam się,że ma też rozszczep wargi. W dniu porodu nie wiedziałam nic o rozszczepach, bo na badaniach prenatalnych, nikt nic nieprawidłowego, prócz małego wielowodzia, nie dostrzegł.
Od personelu szpitalnego oprócz tego,że "są specjalne butelki", nie uzyskałam żadnych informacji.
Nie jest Pani sama. My z Mężem o rozszczepie podniebienia dowiedzielismy sie w drugiej dobie zycia naszego synka, po tym jak bardzo wymiotowal nalykanymi wodami plodowymi. W szpitalu nie dowiedzielismy sie niczego. Po 3 tygodniach w domu pojechalismy na konsultacje do chirurga i tam dowiedzielismy sie ze nasz misiu nie radzi sobie z przełykaniem. Jak sygnalizowalismy w naszej przychodni ze dziecko wiecznie glodne to uslyszelismy zeby karmic na zadanie, ze taki jest. Do dzis dziekujemy wspanialej Pani chirurg ze wykroczyla poza swoje kompetencje i zajela sie nim "calościowo". Pojechalismy do szpitala w ktorym pracuje i tam otrzymalismy duzo pomocy. Tam juz nikt nie powiedzial "bo on taki jest". Za 3 miesiace czeka nam operacja zszycia rozszczepu.
OdpowiedzUsuń